czwartek, 15 listopada 2012

Prolog.

Był ciepły, sierpniowy wieczór. Słońce chowało się nad horyzontem, a na niebie gromadziły się granatowe chmury. Siedziałam na dachu naszego domu w krótkich spodenkach, dużej bluzie i skarpetkach. W ręce trzymałam pusty kubek po gorącej czekoladzie. Czasami miałam wrażenie, że już prawie uciekłam od problemów, gdy one wracały jeszcze większe. Obie moje siostry (i jednocześnie najlepsze przyjaciółki) siedziały na dole i grały w Fifę na konsoli. Ehh... Zawsze musiałam być inna we wszystkim, np. zauroczyłam się w pierwszej klasie gimnazjum w najbardziej tajemniczym chłopaku i mało tego, zaprosiłam go na bal. Do tej pory pamiętam te jego zdziwione czekoladowe tęczówki. Jakby był zaskoczony, tym że ktoś go wybrał. Później zmierzył mnie wzrokiem i powiedział jakby od niechcenia, że przyjedzie po mnie koło szóstej. Okazało się, że nie przyjechał, a ja zamiast płakać całą noc, poszłam sama. Poczułam, że kropla deszczu kapie mi na odsłonięte kolano, a za nią następne i następne. Nie ma co, rozpadało się na dobre. Miałam już przejść do drabinki, która prowadziła na mój balkon, gdy usłyszałam pierwszy grzmot. Burza.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Położyłam się na brzuchu, łapiąc się dłońmi za rynnę. Za nic nie chciałam spaść. Próbowałam stopami wymacać szczeble drabinki, ale to na nic. Powoli się ześlizgiwałam. Nie panikuj, Carmen, będzie dobrze. Kurczowo chwyciłam się paznokciami dachówki i ponownie spróbowałam znaleźć oparcie dla stóp. Ściany były śliskie. Już miałam podciągnąć się i przeczekać burzę na dachu, gdy poczułam coś metalowego parę centymetrów pod moją nogą. Spuściłam się trochę i dostałam do szczebla. Puściłam się jedną dłonią dachówki i już miałam się złapać drabinki, gdy usłyszałam trzask. Wszystko zaczęło się dziać jakby w zwolnionym tempie. Zobaczyłam jak na dróżkę, dwa metry pode mną, spada coś bordowego i już wiedziałam, że spadnę. Nogi ześlizgnęły się ze szczebla i niebezpiecznie przechyliłam się w tył. W ostatnim odruchu złapałam się rynny i poczułam, że spadam. Niesamowity ból zajął moją głowę. Widziałam już tylko ciemność.

***

-Doktorze, czy ona się budzi?!- krzyknęła jakaś kobieta z nadzieją w głosie.
-Tak. 
Otworzyłam oczy i od razu chciałam je zamknąć, ale jakoś się powstrzymałam. Zobaczyłam oślepiające, białe światło i dwie sylwetki, kobiety oraz mężczyzny. Wyglądali na zaniepokojonych.
-Carmen, kochanie- szepnęła do mnie.
-Obawiam się, że straciła pamięć- gdy zobaczył załamaną minę kobiety szybko się zreflektował.- To znaczy... pamięta najbliższych, ale poza tym nic. Na razie musi...
Poczułam, że powieki mi ciążą i odpłynęłam, pozostawiając białe, szpitalne światło za sobą.

sobota, 10 listopada 2012

Bohaterowie.

Carmen Spring.














Lily Spring.















Emily Spring.
                                                           
Alexandra Dior.
oraz Liam Payne, Zayn Malik, Louis Tomlinson, Harry Styles i Niall Horan.